Kerry Fisher, Matka (prawie) idealna

poniedziałek, 13 lipca 2020


Tytuł oryginału: The Not So Perfect Mum
Data premiery: 15 lipca 2020 r.
Wydawnictwo: Literackie

Jak wiecie lektura Matki była dla mnie czymś nietypowym z uwagi na fakt, iż reklamowana jest jako komedia romantyczna a ja tego typu filmów i lektur unikam jak ognia. Kerry Fisher jednak kojarzy mi się z bardzo dobrymi powieściami obyczajowymi Sekretne Dziecko i Posłuszna Żona więc ostatecznie dałam się namówić i zaryzykowałam. Ryzyko się opłaciło, a autorce należą się przeprosiny za mój brak wiary w nią - Matka (prawie) idealna to nie jest typowa historia miłosna, nie ma w niej takiej głupoty i jednoznaczności, nie ma idealnej historii od początku do końca. 

Bohaterką tej powieści jest Maia Extelecu, mieszkająca w ubogiej dzielnicy matka dwójki dzieci utrzymująca rodzinę z pensji sprzątaczki z uwagi na to, że jej partner Colin to totalny buc. Do zarabiania pieniędzy facet ma dwie lewe ręce ale do wydawania ich oczywiście nie dlatego rodzina popadała w coraz większe długi. Tymczasem zmarła jedna z kobiet, u której pracowała Maia - profesor Rose Staiton, a prawnik kobiety informuje bohaterkę, że pani Staiton opłaciła jej dzieciom naukę w jednej z najlepszych szkół.

Maia wbrew woli Colina w trosce o lepszą przyszłość dzieci postanowiła posłać dzieci do Staiton Hall mimo, że musiała więcej pracować by móc kupić dzieciom mundurki i podręczniki. Na przekór Colinowi okazuje się, że Harley i Bronte radzą sobie świetnie w elitarnej szkole i mają nowych przyjaciół, którzy nie wytykają ich palcami. Sama Maia również znalazła nowe przyjaciółki w osobach Cover i Franceski, które mimo bycia bogatymi nie wyśmiewają się z niej i wspierają ją w trudnych dla niej chwilach. 

I jest jeszcze on - pan Peters, Zachary. Kierownik szkoły, który bardzo polubił dzieci Mai. Nie bardziej niż samą Maię... jednak kobieta od lat żyje w nieformalnym związku z bucem Colinem zatem  mężczyzna zdaje sobie sprawę z tego, że jedyne co może być miedzy nim a Maią to przyjaźń. A wtedy z pomocą przychodzi los. Gdy pod koniec semestru prawnik Rose Staiton kolejny raz zaprasza kobietę do siebie okazuje się, że sprzątaczka może zapomnieć o bucu Colinie, fałszywej przyjaciółce Sandy, komorniku i wszystkich innych problemach, które nagromadziły się przez te wszystkie lata.

Ogólnie mimo dość bajkowej historii, która pewnie mało kiedy miałaby rację bytu uważam Matkę (prawie) idealną za bardzo dobrą lekturę. Maia nie była pustą, głupiutką trzpiotką jak większość bohaterek romansów, miała też bardzo wysokie ambicje, nie zależało jej na pieniądzach a na wykształceniu. Podobnie również z ogólną stylistyką i językiem powieści, mimo że była to poniekąd komedia (której udało się mnie rozbawić!) na próżno szukać w niej bezsensowności, niespójności i braku logiki, która często towarzyszy komediom romantycznym. To zwyczajnie bardzo przyjemna lektura o pogoni za szczęściem, ambicjami i marzeniami z nieco bajkowym zakończeniem.

Dziękuję za egzemplarz Wydawnictwu Literackiemu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz