Gertrud Hellbrand, Satyricon

czwartek, 19 marca 2020
Dionizyjskie wakacje.

Tytuł oryginału: Satyricon
Premiera: 25 marca 2020 r.
Gatunek: Thriller

Na pierwszym roku studiów Olivia poznaje ekscentryczne rodzeństwo - Renee i Rufusa Bodin. Proponują jej pewną grę, a ona choć nie zna jej zasad, decyduje się im zaufać. Wchodzi w dekadencki krąg - Satyricon. Spotykają się w dużym, starym mieszkaniu żeby pić i dyskutować o sztuce, literaturze i erotyce, a także eksperymentować z własną seksualnością. Olivia zakochuje się w Rufusie i odkrywa mroczne strony swojej osobowości, których istnienia się nie domyślała. 
Można porzucić miejsce. Można porzucić ludzi. Ale nie można porzucić siebie Ta moralna istota, którą jest się za dnia wraz z zapadaniem w nocny świat znów przeistacza się w istotę, którą jest się z natury: z pragnieniami wykraczającymi poza granice prawa i moralności. Takie mroczne królestwa daje się rozpoznać w sztuce. Włóczymy się po muzeach, dopada nas potworne uczucie: rozpoznajemy samych siebie...
Piętnaście lat później, mając za sobą nieudane małżeństwo Olivia powraca do domu letniskowego, w którym Satyricon spędzał ostatnie, dionizyjskie wakacje. Na przyjęciu zostaje skonfrontowana z dawnymi przyjaciółmi i Rufusem, w stosunku do którego wciąż nie potrafi być obojętna. Olivia jest główną bohaterką tej historii więc na niej się skupię w tej recenzji, bo szczerze mówiąc nie wiem nawet co miałabym napisać więcej o Renee czy Rufusie ponad to co jest napisane w opisie książki. Mimo swojego wieku - mam tu na myśli teoretyczną dojrzałość - Olivia jest strasznie pustą osobą. Nie wiem, być może nie rozumiem tego, co nią kierowało brnąc w relacje z Rufusem, ale uważam, że o ile będąc studentką miała na to jako takie wytłumaczenie, o tyle uważam, że rasową głupotą było tracić wspaniałego męża i poukładane życie dla wspomnień i westchnień o kimś pokroju rodzeństwa Bodin. W czasie wyjazdu zachowywała się jak nimfomanka, jurna kotka. Niestety, nie potrafiłam polubić tej postaci co zdecydowanie nie pomogło mi w odbiorze tej książki. 
Wolny człowiek ma w swojej naturze coś, co każe mu szukać komplikacji, wyzwań w formie fizycznyc lub psychicznych niedostatków. Zuchwale badać granice swojego ciała  i duszy. Człowiek urodzony w biedzie i kajdanach tęskni za wolnością - u tego, kto urodził się, żeby być suwerenną i niezależną jednostką, może z kolei obudzić się ciekawość i zdziwienie w obliczu tajemnicy zniewolenia. 
Satyricon to była naprawdę trudna lektura. Lubieżne opisy przypominające trochę kaleką wersję Greya wplątane między wydarzenia z terazkiedyś. Bardzo dużym problemem w odbiorze tej książki było dla mnie to, że czytałam o teraźniejszości by w kolejnym akapicie cofnąć się o 15 lat. I tak naprawdę nawet nie zdawałam sobie do końca z tego sprawy dopóki nie przeczytałam, że jeden z uczestników dionizyjskiej, studenckiej zabawy sprzed ponad dekady nie żyje - zaczęłam wtedy zwracać uwagę, że pojawia się w niektórych momentach i wtedy ogarnęłam, że to jest kiedyś. Szczerze przyznam, że nie do końca jest mi znana koncepcja autorki, nie wiem co chciała przedstawić tą historią bo nie wynika to z treści. Liczyłam, że w efekcie tych chorych zabaw przepełnionych alkoholem i orgiami doszło do jakiegoś morderstwa, że ta grupa dawnych przyjaciół albo któreś z nich skrywa jakąś mroczną tajemnicę, tymczasem tak naprawdę nic takiego nie miało miejsca. 

Należy natomiast oddać autorce, że stworzyła coś innego od tego, co już mamy na rynku wydawniczym i choć jestem pewna, że pierwszy i ostatni raz sięgnęłam po mieszankę thrillera z erotykiem, nie mówię, że nie sięgnę po inne książki Gertrud Hellbrand.

Dziękuję za egzemplarz wydawnictwu Marginesy.

Premiera 25 marca 2020 r.

4 komentarze:

  1. Dla mnie to było ciekawe doświadczenie. Książka jest jedyna w swoim rodzaju. Zaczyna się dość sztampowo: po latach znajomi spotykają się na urodzinach jednej z koleżanek blabla..., a tu zaskoczenie! Czego tak strasznie boi się O.? Co się wydarzyło? Zapowiada się ciekawy thriller... a tu kolejna niespodzianka. Niepokojące, perwersyjne i bardzo zmysłowe wątki tworzą bardzo wciągająca historię- przynajmniej mnie wciągnęły ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka jest jedyna w swoim rodzaju. Zaczyna się dość sztampowo: po latach znajomi spotykają się na urodzinach jednej z koleżanek blabla..., a tu zaskoczenie! Czego tak strasznie boi się O.? Co się wydarzyło? Zapowiada się ciekawy thriller... a tu kolejna niespodzianka. Niepokojące, perwersyjne i bardzo zmysłowe wątki tworzą bardzo wciągająca historię.

    OdpowiedzUsuń
  3. . Nie mogę się też zgodzić z opinią, że to kaleka wersja Greya. Ta książka przerasta Greya i inne jej podobne pisadła swoją treścią i formą. To połączenie mrocznego thrillera z pełnym zmysłów erotykiem. Trochę też studium pożądania instynktów, które często długo drzemią głęboko ukryte. Podoba mi się też to, że obala mit forsowany choćby w Greyu, że potrzeba takich intensywnych doznań musi mieć źródło w traumatycznych przeżyciach z dzieciństwa. Scen erotycznych nie jest tu wiele, ale książka świetnie pokazuje, że nie są potrzebne, by książka trzymała w napięciu aż do samego końca. Można stworzyć niezwykle zmysłowy i elektryzujący klimat bez ciągłego „rozpadania się na tysiąc kawałków” – if you know what i mean 😉

    OdpowiedzUsuń
  4. . Nie mogę się też zgodzić z opinią, że to kaleka wersja Greya. Ta książka przerasta Greya i inne jej podobne pisadła swoją treścią i formą. To połączenie mrocznego thrillera z pełnym zmysłów erotykiem. Trochę też studium pożądania instynktów, które często długo drzemią głęboko ukryte. Podoba mi się też to, że obala mit forsowany choćby w Greyu, że potrzeba takich intensywnych doznań musi mieć źródło w traumatycznych przeżyciach z dzieciństwa. Scen erotycznych nie jest tu wiele, ale książka świetnie pokazuje, że nie są potrzebne, by książka trzymała w napięciu aż do samego końca. Można stworzyć niezwykle zmysłowy i elektryzujący klimat bez ciągłego „rozpadania się na tysiąc kawałków” – if you know what i mean 😉

    OdpowiedzUsuń