Krzysztof Domaradzki, Detoks

poniedziałek, 18 maja 2020


Cykl: Komisarz Tomek Kawęcki
Wydawnictwo: Czarna Owca

W wynajętym mieszkaniu w łódzkiej kamienicy zostają odnalezione zmasakrowane zwłoki studentki Martyny Bułeckiej. Poza ciałem na miejscu nie ma zupełnie nic - żadnych śladów ani tym bardziej świadków makabrycznej zbrodni. Szukając zabójcy Martyny Bułeckiej, policjanci zapuszczają się w najbardziej zdegenerowane rejony Łodzi. Poznają świat dewiantów, prostytutek i narkomanów, zblazowanych studentów i wykładowców, wykolejeńców balansujących na granicy prawa, skorumpowanych prawników i zdeprawowanych dziennikarzy. Przekonują się, że ludzie przeważnie nie są takimi osobami, za jakie się podają, a niektórych policjantów od przestępców różni jedynie mundur. Wśród sfrustrowanych członków zespołu śledczego coraz częściej dochodzi do tarć. Sytuację dodatkowo komplikuje odkrycie związku pomiędzy zabójstwem Martyny Bułeckiej a sprawą sprzed czterech lat. Wówczas w małej wsi nieopodal Łodzi w podobny sposób została zamordowana nastoletnia dziewczyna. Tyle że sprawca tamtego zabójstwa został schwytany i osądzony. Prowadzący sprawę komisarz Tomek Kawęcki, jeszcze parę lat wcześniej utalentowany śledczy, dziś jest wypalonym samotnym alkoholikiem. Ale tylko on daje nadzieję na rozwikłanie sprawy zabójstwa 24-letniej kobiety, pod warunkiem że zdoła wziąć się w garść i zechce współpracować z kolegami, szczególnie z sierżant Magdą Giętką, której całkowicie nie znosi.
Ich związek umierał śmiercią naturalną. Przypominał wykupioną na pół roku usługę, która z każdym miesiącem stawała się coraz mniej satysfakcjonująca. Przedłużenie umowy nie miało żadnego racjonalnego uzasadnienia.
Wiecie, mam problem z tą opinią. Nie nie - spokojnie - książka jest dobra i cieszę się, że mam możliwość od razu sięgnąć po kolejne dwie części trylogii łódzkiej, jednak w zasadzie opis wydawcy w zupełności opisuje wydarzenia, które mają miejsce na kartach Detoksu bez spojlerowania. Nie mniej jeśli chodzi o moją opinię na temat niniejszej książki uważam, że autor ma potencjał i chętnie dowiem się co słychać u Tomka, jak sobie radzi z własnymi cieniami i jaki będzie później. Co do samego pomysłu na fabułę uważam, że nie jest ona dość oryginalna, ale czy to czyni ją gorszą? Zdecydowanie nie. Choć nigdy nie byłam w Łodzi, znanej mi głównie z utworów muzycznych zespołu Coma uważam, że to miasto idealnie oddaje klimat tej trylogii. 
Zawsze ktoś ma gorzej. To zależy od tego, co widzimy na co dzień. Punktem odniesienia dla dzieci w Afryce są inni mali Murzyni z brzuchami nadętymi od głodu. Dla meneli z Polesia punktem odniesienia są wypacykowani celebryci albo lalusie w garniturach wartych trzy średnie krajowe.
Generalnie główny bohater mocno przypomina znanego mi z tatrzańskich szczytów komisarza Forsta, ale nie na tyle by można było zarzucić autorowi, że sugerował się nim w procesie tworzenia Tomka Kawęckiego. Komisarz ma swoje wzloty i upadki, które cuchną kwaśnym alkoholowym oddechem i dymem papierosowym jednak jest w jego postaci coś, co sprawia, że jakaś cząstka mnie stała z pomponami i kibicowała "no dalej komisarzu, ogarnij się!". Niestety muszę wytknąć też to, co mi się nie podobało, a mianowicie trochę angielski styl jakim jest napisany Detoks - oczywiście jest to wadą tylko i wyłącznie dla mnie! Oraz dość dużo ważnych pytań, które nie doczekały się odpowiedzi. Nie mniej pamiętajmy, że to pierwsza część trylogii i jeszcze wszystko się może wydarzyć. Osobiście jestem zadowolona z lektury, może nie było oszałamiającego efektu jak w przypadku ostatnio poznanych polskich autorów jednak z pewnością miała ona w sobie coś, co sprawia, że po kolejną część sięgam z zainteresowania, a nie z przymusu. Zatem polecam!
Picie wódki jest absorbujące, ale nie na tyle, żebym nie znalazł czasu na czytanie.
A za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz