Hanna Jameson, Ostatni

środa, 29 stycznia 2020

Barbarzyńskie morderstwo, jeden hotel i dwudziestu ocalałych. Jak można czuć się bezpiecznie, gdy morderca jest wśród nas?

Tytuł oryginału: The Last
Data premiery: 15 stycznia  2020 r.
Wydawnictwo: Czarna Owca

Amerykański historyk Jon Keller jedzie na konferencję naukową do Szwajcarii. W trakcie dowiaduje się, że świat się kończy. W Waszyngtonie i kilku światowych stolicach doszło do ataku nuklearnego. Podczas gdy gasną światła cywilizacji, mężczyzna zastanawia się, czy jego żona Nadia i ich dwie córki wciąż żyją. Jon żałuje też, że zignorował ostatnią wiadomość od Nadii. Oprócz Jona w hotelu znajduje się dwudziestu ocalałych. Z dala od najbliższego miasta walczą o przetrwanie. Pewnego dnia w zbiorniku na wodę pitną znajdują ciało dziewczynki. Oczywiste jest, że została zamordowana. Ktoś z mieszkańców hotelu jest zabójcą. Jon zaczyna popadać w paranoję. Na własną rękę stara się prowadzić dochodzenie, aby odnaleźć mordercę. Seria dziwnych samobójstw, tajemnicze zaginięcia i nadprzyrodzone zjawiska nie są sprzyjającymi okolicznościami.
Może już dawno zapomnieliśmy o dobroci. Może to był nasz problem. Dokąd zmierzamy bez niej?
Opis książki w zasadzie w pełni ją skraca, co normalnie mogłoby doprowadzać do szału bo przecież nikt nie lubi spojlerów, w przypadku tej książki jednak fabuła gra drugorzędną rolę zatem prawdę mówiąc jej sens czy opis nie mają takiego znaczenia bo główne skrzypce w Ostatnim grają ludzie. Konkretnie ich zachowania w obliczu sytuacji, w której się znaleźli. Pomyślcie tylko: wyjechaliście gdzieś, gdziekolwiek i po cokolwiek w odludne miejsce, niezależnie od tego czy planowaliście tam zostać dzień, dwa, tydzień czy miesiąc jesteście wbrew swojej woli zmuszeni zostać na dłużej, być może.. na zawsze. Sprawy życia codziennego stają się mniej istotne, zaczyna Wam doskwierać myśl, że byliście dziś rano nieuprzejmi dla pani w piekarni, nie odebraliście telefonu od męża lub mamy wysyłając krótką wiadomość "nie mogę teraz rozmawiać" podczas gdy zwyczajnie nie mieliście ochoty na rozmowę.

Teraz nagle okazuje się, że już nigdy, według wszelkiego prawdopodobieństwa nie będziecie mieli okazji zadzwonić do swoich bliskich czy zrekompensować pani z piekarni swojego nagannego zachowania bo zwyczajnie ich nie ma. Prawdopodobnie w wyniku ataku nuklearnego zginęli wszyscy, a przynajmniej ci, którzy znajdowali się w miastach. A Wy i grupka innych, zupełnie przypadkowych osób żyjecie tylko dlatego, że z jakiegoś powodu udaliście się do hotelu L'Hotel Sixieme w Szwajcarii położonego na totalnym odludziu. Jak byście zareagowali? Część by się załamała, inni natychmiast by się zaaklimatyzowali w nowych rolach, a niktórzy pewnie by nawet nie zauważyli, że świat się skończył. Nie inaczej było w przypadku tej historii, ilu jest bohaterów tyle jest reakcji na tę sytuację. Najbardziej zainteresował mnie Dylan, pracownik hotelu, który po tym wszystkim stał się jakby samozwańczym przywódcą ocalałych, niby był w tym wszystkim dobry i uczynny a jednak coś było z nim nie tak, strasznie przypominał mi Ricka Grimes'a z The Walking Dead. 
Gdyby Bóg istniał i ie był interwenientem, to z pewnością byłby bardzo rozczarowany swym nieudolnym eksperymentem, którego skutki właśnie ponosimy.
Poza Dylanem była też Sophia, żona właściciela hotelu, rosjanka, która ma prawdopodobnie najwięcej sekretów ze wszystkich obecnych w hotelu, a zażyła relacja z wspomnianym Dylanem na pewno nie jest najgorszym z nich. Wiele osób tak jak Nicholas, Lauren czy Tania na swój sposób radzili sobie z tą sytuacją, kradli, chcieli korzystać z życia uprawiając seks z każdym i eksperymentować w tej dziedzinie, a nawet myśleli o tym, że jako prawdopodobnie ostatni ludzie na ziemi muszą się "rozmnażać". Nasz główny bohater - chyba wypadało od niego zacząć, ale cóż - Jon postanowił prowadzić kronikę. Nie było to nic innego jak zapis ich żywota, historii każdego z poszczególnych mieszkańców hotelu L'Hotel Sixieme. A robił to - moim zdaniem - żeby nie zwariować. Postawił sobie za cel zapisać historię ostatnich ludzi na ziemi i to właśnie robił. Ejże! Nieprawda! Nasz doktor Keller nie był takim nudnym historykiem jak myślicie. Prawdę mówiąc ma w sobie coś z Roberta Langdona, nie potrafi przejść obojętnie obok czegoś podejrzanego, grzebie, przeszukuje pokoje, wypytuje ludzi, wchodzi na bardzo grząskie grunty... a wiecie co się dzieje gdy ktoś jest taki wścibski? Cóż, w książce dzieje się wtedy akcja i nie inaczej było w tym przypadku.

Odczucia co do Ostatnich mam dobre, choć przychylę się do większości opinii, że autorka mimo świetnie rozwiniętej psychologicznej analizy bohaterów i stworzenia naprawdę mocnej otoczki tej całej historii kapitalnie spartaczyła zakończenie. Nic dodać nic ująć, czytajcie ale zakońćzenie wymyślcie sobie sami ;)

Dziękuję za egzemplarz wydawnictwu Czarna Owca

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz