Josh Malerman, Nie otwieraj oczu

piątek, 8 lutego 2019
Uwielbiam książki, w których występuje motyw postapokaliptycznej przyszłości. Wprawdzie nim sięgnęłam po papierową wersję Nie otwieraj oczu, obejrzałam film z Sandrą Bullock w roli głównej. Na ogół tego nie robię, ale to wyszło właściwie przypadkiem i ostatecznie wcale tego nie żałuję mimo narzuconych z góry wizerunków bohaterów. 

Główną bohaterkę Malorie poznajemy pięć lat po wydarzeniach, które doprowadziły ludzkość do niemal całkowitej zagłady. Mieszkająca w opuszczonym domu nad rzeką wraz z dwójką małych dzieci kobieta postanawia zaryzykować opuszczenie schronienia i udać się łodzią w dół rzeki, gdzie mają na nich czekać inni ocalali i bezpieczne miejsce. Zadanie jest o tyle trudne, że cała trójka musi mieć zasłonięte oczy, ponieważ w przeciwnym razie byliby narażeni na "to". Czym "to" właściwie jest, tego nikt nie wie, wiadomo jednak, że pojawia się nagle, jak wiatr i sprawia, że każdy kto nie ma zamkniętych lub zasłoniętych oczu  widzi swój największy strach lub wyobrażenie największej straty w efekcie czego popełnia samobójstwo.
Odkąd chmury na niebie stały się dziwnie nierealne, jedyny dom, jaki znają, jedyne, co daje im poczucie bezpieczeństwa, to czarne opaski, które noszą na oczach.
Akcja jest dokładnie taka, jaka być powinna - ani nie ciągnie się niemiłosiernie, ani nie pędzi. Jak wspomniałam na wstępie - film mi się podobał, ale wiadomo - film to film. Sceny były urywane w najciekawszych momentach, a całość wyglądała nieco chaotycznie. W książce, nawet gdy Malorie myślami wraca do wcześniejszych wydarzeń, jest to bardzo spójnie wplecione dzięki czemu nie musiałam się zastanawiać o co chodzi. 

Malorie to taka bohaterka, która na początku wydaje się być zimną i antypatyczną osobą, właściwie jeszcze po tych pięciu latach nic się w jej zachowaniu nie zmienia - w końcu jaka normalna kobieta nie nadaje swoim dzieciom imion i nazywa ich po prostu Dziewczynką i Chłopcem? Josh Malerman sprawdził się naprawdę świetnie w opisaniu przemiany, jaka nastąpiła w kobiecie. Rzecz jasna nie stało się to nagle - tak, jak wygląda to w filmie - tylko działo się stopniowo przez całą podróż rzeką, choć sama Malorie nie dopuszczała do siebie takiej myśli. W pewnym momencie zrozumiałam nawet czemu miał służyć brak imion - kobieta chyba chciała w ten sposób ograniczyć przywiązanie do dzieci w razie gdyby któremuś z nich stało się coś złego. 

Wierzcie mi - Nie otwieraj oczu to naprawdę świetna książka.


Dziękuję za egzemplarz wydawnictwu Czarna Owca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz