Bernard Werber - Jutro należy do kotów
wtorek, 17 lipca 2018
Koty, psy, chomiki - niejednokrotnie zdają się zachowywać tak, jakby nas rozumieli, a nawet jakby byli dużo mądrzejsi od nas. Może tak jest?
Bernard Werber myśli bardzo podobnie i przedstawia tę myśl w najnowszej powieści - Jutro należy do kotów. Jej głównymi bohaterami jest kotka Bastet i kocur Pitagoras z wejściem USB na czubku głowy umożliwiającym mu dostęp do internetu. Koty poznają się na krótko przed wybuchem epidemii Dżumy i z całych sił starają się porozumieć z ludźmi i pomóc im przetrwać.
Poza świetną fabułą książka niesie ukryte przesłanie - nasze czyny oczami zwierząt. Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, że zwierzęta też mają uczucia, mówią: "przecież to tylko kot/pies/inny zwierzak, myśli tylko o tym żeby się najeść i wyspać." A co jeśli nie? Oczywiście nie można dać się zwariować, ale spróbujmy postawić się w sytuacji kotki, której topimy dzieci lub psa uwiązanego przy budzie podczas burzy.
Poza świetną fabułą książka niesie ukryte przesłanie - nasze czyny oczami zwierząt. Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, że zwierzęta też mają uczucia, mówią: "przecież to tylko kot/pies/inny zwierzak, myśli tylko o tym żeby się najeść i wyspać." A co jeśli nie? Oczywiście nie można dać się zwariować, ale spróbujmy postawić się w sytuacji kotki, której topimy dzieci lub psa uwiązanego przy budzie podczas burzy.
Czasami jeden ewoluujący osobnik wystarczy, aby dokonać zmiany wśród wszystkich żyjących wokół niego. W końcu pewnego dnia ryba wyszła z wody i umożliwiła istnienie tysiącom gatunków lądowych. Między innymi kotom. Teraz wydaje nam się to naturalne, lecz wtedy było to dziełem mniejszości.Kiedyś, gdy miałam jakieś 7-8 lat kotka sąsiadów okociła się w moim pokoju. Byłam przerażona reakcją rodziców, więc chciałam koty przenieść w inne miejsce. Naszykowałam karton, ręcznik i wyniosłam go na strych, a następnie pojedynczo wynosiłam kocięta. Nie wiedziałam, że są one tak delikatne i pierwszemu z nich niestety zrobiłam krzywdę - nie ukrywam tego, ale wierzcie, że wcale nie jestem z tego powodu dumna. Pięć pozostałych kociąt oraz Kropka - kotka sąsiadów - dotarły bezpiecznie w nowe miejsce, ale ona wcale o tym szóstym nie zapomniała. Chodziła i szukała go bardzo długo, a ja płakałam. Byłam dzieckiem, które niechcący zrobiło krzywdę małemu kociakowi, ale w jej oczach byłam potworem, który zabił jej dziecko. Do dziś czuję się strasznie z tą myślą, a dodatkowo nasiliła się ona po lekturze tej książki.
Wszyscy jesteśmy wehikułami pomagającymi życiu rozprzestrzeniać się.
Początkowo nie mogłam się wgryźć w tę historię, choć byłam nią zafascynowana z racji odmienności bohaterów, nie mogłam przebrnąć przez narrację rozochoconej kotki. Nabrałam jednak dystansu do lektury po tragedii jaka spotkała Bastet i byłam ciekawa jej dalszego postępowania. Kotka mnie zadziwiła - w momencie, w którym człowiek wypiąłby się na zwierzę, które zabiło jego dzieci, a nawet na człowieka - ona mimo bólu i cierpienia po stracie kociąt wciąż dążyła do komunikacji z ludźmi i ocalenia ludzkości. Tym zachowaniem Bastet udowodniła, że zwierzęta przewyższają ludzi. Nie potrafią czytać ani pisać, nie znają wzorów skróconego mnożenia oraz siedmiu języków obcych, ale potrafią przebaczać. A nie od dziś przecież wiadomo, że największą siłą jest zdolność przebaczania.
Jestem ciekawa, czy Kropka mi wybaczyła.
Dziękuję za egzemplarz Wydawnictwu Sonia Draga
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz