Raphael Montes, Dziewczyna w walizce

niedziela, 4 lutego 2018

Droga do szczęśliwej miłości rzadko przebiega bez komplikacji

Dziewczyna w walizce opowiada historię miłości Teodoro i Clarice. Miłości dość skomplikowanej i z całą pewnością chorej.

Teo jest typem odludka, nie ma przyjaciół a jedyną osobą, z którą lubi spędzać czas jest Gertruda. I nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że Gertruda to.. zwłoki.
Clarice to jego kompletne przeciwieństwo - imprezuje, ma wielu znajomych i interesuje się sztuką.
Jak to więc możliwe że tych dwoje zakochało się w sobie?

Właśnie dlatego fajnie być innym. Nie wpaść w koleiny. Upić się i mieć wszystko gdzieś. Robić głupie rzeczy i niczego potem nie pamiętać. Pomalować sobie każdy paznokieć na inny kolor. Korzystać z życia póki będzie za późno.

No cóż. W tym wypadku wystarczyło że zakochał się tylko Teodoro. (niesamowicie podoba mi się jego imię!)
Od samego początku w książce się dzieje, Teo uprowadza swoją wybrankę serca, ale jej nagłe zniknięcie dla nikogo nie jest zdziwieniem gdyż dzień wcześniej Clarice przedstawiła go w żartach swojej mamie Helenie jako nowego chłopaka i oznajmiła, że wyjeżdża do Theresopolis popracować nad scenariuszem.
Chłopak oczywiście nie ma zamiaru robić ukochanej krzywdy, a jedynie przekonać ją, że powinni być razem.

Nie wszystko idzie jednak po jego myśli bo Clarice jest sprytniejsza niż przypuszczał i w pewnym momencie to on błaga o litość. Niestety jego zdolność manipulacji jest silniejsza i szybko odzyskuje kontrolę nad sytuacją, a Clarice nauczkę..

Było w tym coś surrealistycznego: ludzie ci wiedli rozpustne życie, oddawali się ziemskim przyjemnościom, ale kiedy tylko napotykali na choćby najmniejsze problemy, szybko składali ręce do modlitwy, prosząc o odkupienie, na które nie zasługiwali.

Od tego momentu akcja przyspiesza z podwójną prędkością aż do wyczekiwanego końca, który jest...

Nieprzewidywalny. Przysięgam, wielu opcji się spodziewałam, ale nie tego. Po dotarciu do końca szczękę zbierałam z podłogi. To nie jest kryminał, ani nawet thriller. To horror.

Montes odwalił kawał dobrej roboty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz