Hanya Yanagihara, Ludzie na drzewach

niedziela, 17 września 2017

Na wstępie wspomnę, że ta powieść była dla mnie wielką niespodzianką i jeszcze większą zagadką. Niespodzianką - ponieważ nie spodziewałam się jej w formie prezentu od Grupy Wydawniczej Foksal, za co jeszcze raz serdecznie dziękuję! I zagadką - ponieważ po lekturze Małego życia, wiedziałam, że po Yanagiharze mogę spodziewać się wszystkiego. 


I istotnie - nie mylą się ci, którzy uważają autorkę za nieobliczalną.


___________________
Czy wybitne umysły mają prawo żyć ponad normami moralnymi?

Ludzie na drzewach wbrew pozorom wcale nie jest opowieścią o dzikich mieszkańcach dżungli (choć ich życie również jest bogato opisane), a historią życia naukowca Nortona Periny. 

Perina był arogancki i zadufany, nie miał w sobie uczuć, które cechują zdrowo myślącą istotę ludzką, jednak jako posiadacz wybitnego umysłu tuż po ukończeniu Szkoły Medycznej Uniwersytetu Harvarda, został członkiem ekspedycji naukowej na wyspę Ivu'ivu.
To, co najbardziej wiarygodne, niekoniecznie bywa słuszne i godne uwagi. Najczęściej wygrywa bowiem teoria najdziwniejsza, z pozoru nieprawdopodobna, do której jednak wraca się raz po raz, gdyż intruguje oryginalnością swojego zamysłu. / str. 78
Pewnego dnia Norton jest świadkiem wydarzenia zwanego rytuałem a'ina'ina, któremu poddawany był każdy chłopiec, który ukończył osiem lat. Polegał on między innymi na tym, że dorośli mężczyźni z plemienia odbywali z owym ośmiolatkiem stosunek. A robili to w ramach "nauki sposobów uprawiania miłości". Co czułam, gdy to przeczytałam? Niedowierzanie, niesmak, szok. Szybko jednak skupiłam się na reakcji Periny, który zdawał się być zafascynowany tym zjawiskiem. (Jako jedyny oglądał ten "spektakl" z podziwem na twarzy)

Rzecz jasna - grupa dopięła swego i odkryła cudowny sposób na przedłużenie życia, więc ich misja dobiegła końca. Historia Nortona miała się jednak dopiero zacząć, choć akcja przeskakiwała znacznie szybciej, o kilka lat do przodu. 
Podczas pobytu na Ivu'ivu naukowiec spotkał w lesie chłopca, o którym nigdy nie zapomniał, przez całe życie wspominał tego małego, pięknego chłopca z dżungli. 
Jest pewien problem z byciem młodym i rzuconym w osobliwe miejsce: człowiek zakłada, że jeszcze nie raz trafia mu się w życiu okolice równie obce i egzotyczne. / str. 142
Perina nie miał żony, jednak bardzo chciał mieć dzieci. Przez wiele lat przybywał na Ivu'ivu i adoptował niechciane dzieci, aż "uzbierało" się ich 43 osoby. Jak wspomniałam, był on kompletnie pozbawionym uczuć człowiekiem jednak zapewnił swoim dzieciom wszystko, co niezbędne do życia, a nawet posłał każde na studia. Wydawało się więc, że jest dobrym ojcem. 

Dopóki nie zaczęły się problemy z Victorem - jednym z podopiecznych, który wszedł w buntowniczy etap życia. Chłopak moim zdaniem przechodził to, co wielu nastolatków. Nie podobało mu się jego imię, wymyślił sobie więc inne i kazał się nim nazywać, na co - rzecz jasna - nie zgodził się Norton. Sprawa błaha, bo i ja miałam taki etap, że nie chciałam być Kasią tylko jakąś Gabrysią, Natalią albo Dagmarą bo uważałam te imiona za bardzo modne. Jednak brak matki sprawił, że chłopak również był pozbawiony wszelkich pozytywnych odruchów i uczuć, więc zaczął ojca traktować jak wroga. Obaj robili sobie na złość, aż w pewnym momencie doktor Norman Perina zostaje aresztowany pod zarzutem wykorzystywania seksualnego nieletnich. I wierzcie mi - myślałam, że to kolejna zemsta Victora i szczerze tego chłopaka nienawidziłam. 
W sytuacjach nielogicznych człowiek czepia się pierwszego lepszego pozornie logicznego pomysłu, choćby i lichego, nieudolnie maskującego brak rzetelnych planów. / str. 143
Chociaż, czy byłam zdziwiona, gdy przeczytałam wyznanie Nortona? Cóż. Na pewno byłam w szoku, gdy przeczytałam, że nie wstydzi się przyznać do tego, że uprawiał seks z wieloma chłopcami - w tym swoimi adoptowanymi synami. Jednak przypomniała mi się jego reakcja na rytuał inicjacji i... nie, nie byłam zdziwiona. Od początku czułam, że ten facet nie jest normalny. 

Zdecydowanie bardzo podobała mi się ta książka, choć podobnie jak jej starsza siostra, była to ciężka lektura. Nie słyszałam nigdy o Nortonie Perinie, czy Ronaldzie Kubodera, więc zaciekawiona wszystkimi przypisami tego drugiego (które momentami zajmują aż całą stronę!) sprawdzałam w internecie ich istnienie. Niestety - ci panowie żyją tylko w tej powieści. Chociaż ciężko w to uwierzyć, ponieważ Kubodera tak dokładnie wszystko opisuje, odsyła do lektur naukowców, z którymi współpracował przez lata Perina i wyjaśnia wiele kwestii, że naprawdę czułam jakbym czytała biografię realnej osoby.

W moim przekonaniu Hanya Yanagihara udowodniła tą książką, że zasługuje na podziw. Wprawdzie nie wszystkie jej zabiegi rozumiem - jak na przykład to, że każdy bohater jej powieści jest homoseksualistą, jednak wiedza na temat ludzkiego umysłu jakiej nam dostarcza jest bezcenna. 
Zdecydowanie polecam przeczytać, ale ostrzegam: to nie jest lekka lektura.



  Za egzemplarz dziękuję:







Panna Jagiellonka






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz