Rachel Abbott, "Szóste okno" / Rec.

niedziela, 25 czerwca 2017

To było moje pierwsze spotkanie z Rachel Abbott, dlatego nie chciałabym oceniać samego stylu autorki, ponieważ nie czytałam wcześniejszych części cyklu z detektywem Tomem Douglasem, do którego Szóste okno należy.
Dlaczego ludzie zawsze pragną być kimś, kim nie są, i przez całą młodość próbują wyglądać doroślej, żeby potem próbować się za wszelką cenę odmłodzić? Totalny idiotyzm.
Jeśli chodzi o zagadki, to tu jest ciekawie. Otrzymałam nie jedno, a cztery różne śledztwa, w tym jedno prowadzone przez nastolatkę. To trochę rozbija akcję, w pewien sposób może przeszkadzać czytelnikowi, który z początku na pewno będzie się gubić i mieszać fakty z różnych śledztw. Ale nie jest nowiną, że jeśli podanych jest kilka różnych zdarzeń w kryminale, to na bank muszą mieć coś ze sobą wspólnego. 
Jak wspomniałam, śledztw jest kilka. Jedno, wznowione po półtora roku w sprawie niespodziewanej śmierci policjanta Bernarda Grey'a, a drugie w sprawie nastoletniej samobójczyni Jennifer.
Kolejne śledztwo prowadzi wdowa po wspomnianym policjancie  - Natalie Grey, która po śmierci męża związała się z jego najlepszym przyjacielem i zamieszkała wraz z córką w jego domu, do czasu, gdy pewnego dnia trafia na "dziwne" treści w historii przeglądania na komputerze Eda, a później zastaje go w sytuacji jakoby miał molestować jej nastoletnią córkę Scarlett. Zarówno Ed jak i Scarlett zaprzeczają, że coś takiego miało miejsce, a nawet wyznają Natalie, że po śmierci Berniego, nastolatka często wypłakiwała się Ediemu żeby nie robić "kłopotu" matce. Ta jednak spakowała walizki i wyjechała z córką do Manchesteru, gdzie zamieszkały w przedziwnym, prawdopodobnie nawiedzonym domu. I tutaj pojawia się wątek śledztwa, które prowadzi Scarlett. Czy to z nudów, czy może samotność zaczyna jej tak doskwierać, że zwariowała? W każdym razie, dziewczyna słyszy głosy, które dobiegają z mieszkania, które stoi puste. I jak to zwykle w filmach bywa, jest ona na tyle ciekawska i nieustraszona by to sprawdzić. Tyle tylko, że to nie film, a książka i trochę wiele sytuacji mnie denerwowało, właśnie ze względu na swoją "filmowość". 
Śledztwa prowadzone przez Douglasa były dla mnie strasznie monotonne i dłużyły się niemiłosiernie, a sam detektyw wielokrotnie jawił mi się jako mniej ogarnięty od naszej nastoletniej bohaterki. Prawdę mówiąc miałam ochotę przeskakiwać do kolejnego rozdziału... 
Czwarte śledztwo, które prowadzi Natalie względem Eda, wydawało mi się na początku najbardziej płytkie, naciągane i niepotrzebne, gdyż uznałam, że kobieta najnormalniej w świecie przesadza (w końcu jako policjant mógł pracować akurat nad jakąś sprawą dotyczącą przemocy seksualnej względem dzieci), a autorka chyba wszystko to wymyśliła tylko po to by umieścić nasze panie w miejscu, do którego trafiły. Okazało się jednak, że ten wątek był najciekawszy i najlepiej skonstruowany ze wszystkich.
Szóste okno nie mówi o zjawiskach paranormalnych i duchach, lecz o ludzkich tajemnicach, pozorach, kłamstwach i manipulacji.
Porusza wyobraźnię i budzi sporo sprzecznych emocji.

Panna Jagiellonka


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz