Tess Gerritsen, "Ogród Kości" / Rec.

czwartek, 2 lutego 2017

Akcja Ogrodu kości rozgrywa się w dwóch światach: teraźniejszości i w wieku XIX. Miejsce jest jedno: Stany Zjednoczone. Fabuła raczej nieskomplikowana. Dwa główne wątki; jeden w przeszłości a drugi dzisiaj. Oba rozpoczynają się równocześnie; na początku książki. Pomijając prolog można powiedzieć, iż w pierwszym rozdziale poznajemy Julię Hamill, główną bohaterkę z naszych czasów a od razu w drugim Rose Connolly i Norrisa Marshalla, najważniejsze postacie wątku sprzed prawie dwustu lat. Julia Hamil, która właśnie pożegnała się z mężem, funduje sobie na nową drogę życia uroczy stary drewniany domek niedaleko od miasta, czyli inaczej drewnianą ruderę na wiosze. Już podczas pierwszych prac w ogródku, wykopuje czaszkę. Ekipa Biura Medycyny Sądowej (wręcz widziałam ekipę z CSI, albo Bones kopiącą w ogródku Julii :D) ,przekopuje miejsce znaleziska i okazuje się, iż nieopodal domku ktoś zakopał kiedyś dziewczynę i że bynajmniej nie zmarła ona z przyczyn naturalnych. Co dalej nie będę zdradzała. Nie lubię psuć innym frajdy jaką sama mam czytając coś po raz pierwszy i próbując przewidzieć zawartość następnego rozdziału.
A więc tak kończy się małżeństwo, pomyślała Julia Hamill, wbijając łopatę w ziemię.
Tess Gerritsen, Ogród kości
Powieść jest napisana potocznym, dynamicznym językiem sprawiającym, iż mimo ciągłych przeskoków w czasie, czyta się ją jednym tchem. Język barwny i obrazowy sprawia, iż w wyobraźni bez trudu przenosimy się nie tylko do Stanów dnia dzisiejszego, ale i do tych sprzed prawie dwóch stuleci. Do Bostonu dam i gentlemanów i zarazem do Bostonu plugawego i brudnego. Do wystawnych domów elit i do dzielnic biedoty bardziej parszywych niż najgorsze dzisiejsze slumsy. Wątek teraźniejszy jest spokojny i mało się w nim dzieje (czasem mnie wręcz nudził). Jest tylko przywołaniem wydarzeń sprzed lat i na nich wszystko się koncentruje. Mamy w Ogrodzie kości ilość trupów wystarczającą by uznać go za kryminał. Mamy również sporo opisów drastycznych zabiegów medycznych i innych praktyk wykonywanych zarówno na zmarłych, jak i na tych jeszcze żywych, co uzasadnia zaliczenie tej powieści do thrillerów medycznych. Jeszcze inni określają tą książkę jako (dla mnie określenie dziwaczne) romans medyczny. Ja jednak pozostanę przy thrillerze medycznym ;)
W poniedziałek leżąca w głębi oddziału dziewczyna o kasztanowych włosach po porodzie skonała tak szybko, że nie było szansy zapytać jej nawet, jak się nazywa, zwłaszcza, gdy rodzina rozpaczała, niemowlę darło się jak opętane, a przedsiębiorca pogrzebowy zbijał na dziedzińcu trumnę.
Tess Gerritsen, Ogród kości

Panna Jagiellonka 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz