Ilaria Tuti, Śpiąca Nimfa

piątek, 19 czerwca 2020


Tytuł oryginału: Ninfa Dormiente
Data premiery: 10 czerwca 2020 r.
Wydawnictwo: Sonia Draga
Nawet umarli mają sporo do powiedzenia.
Z twórczością Ilarii Tuti spotkałam się w ubiegłym roku, przy okazji lektury kwiatów nad piekłem. Wtedy tez poznałam niezwykłą komisarz Teresę Battaglię. Bohaterkę nietypową bo niemłodą i zmagającą się z chorobą, której boi się każdy z nas - Alzheimerem. Choć nie mogę powiedzieć żeby kwiaty nad piekłem wbiły mnie w fotel to byłam bardzo zainteresowana dalszymi losami Massima Mariniego i Teresy Battaglii. Śpiąca Nimfa intryguje opisem - odnaleziony na strychu stary rysunek przedstawiający kobietę okazuje się dziełem znanego artysty z okresu wojennego, który namalował tylko kilka obrazów a potem przepadł. Nie umarł choć od 1945 roku nie odezwał się ani słowem. Znawcy sztuki szybko wyczuwają interes w związku z tym, że dzieła Alessio Andriana są bardzo cenne. Tym bardziej cennym czyni Śpiącą Nimfę fakt, że... została namalowana krwią z ludzkiego serca. 
Istota ludzka jest zdolna jest zdolna zabić, i czasem to robi, ale to nie znaczy, że zabijanie sprawia jej przyjemność, że to jej wybór.
Śledztwo doprowadza Mariniego i Teresę do doliny Resia, surowej górskiej krainy w północno - wschodnich Włoszech, gdzie wchodzą na niebezpieczne i mroczne tory rezjańskich kultów. Bardzo dużo dowiedziałam się o Rezjanach, o których - przyznaję - nawet nie miałam wcześniej pojęcia. W niniejszej historii Rezjanie nie lubią być kojarzeni ze Słoweńcami i są bardzo zdeterminowani by tego nie robić. Ale jaki ma to związek ze Śpiącą Nimfą?  Na to pytanie zna prawdopodobnie odpowiedź tylko autor obrazu, ale czy jest szansa by Andrian po siedemdziesięciu latach milczenia w końcu przemówił?
Krew to potężny symbol. To gorące życie, które nas zalewa, uzdrawia i przemienia. 
Przyznam, że ta lektura od pierwszej strony wciągnęła mnie bez reszty i jestem pewna, że gdyby nie przeprowadzka przeczytałabym ją w jeden dzień. Niestety byłam jednak zmuszona robić sobie przerwy w lekturze, ale gdy tylko mogłam zabierałam się za nią z niecierpliwością by dowiedzieć się "co dalej". I o ile sama fabuła była wyśmienita, znacznie lepiej skonstruowana niż w kwiatach nad piekłem, o tyle zakończenie było wręcz mistrzowskie. Zatem jeśli czytaliście pierwszą część cyklu z Teresą Battaglią i nie przekonaliście się do twórczości Ilarii Tuti - koniecznie dajcie jej szansę tą powieścią. Ja tak zrobiłam i nie żałuję. 

Dziękuję za egzemplarz wydawnictwu Sonia Draga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz