Diane Setterfield, Była Sobie Rzeka

poniedziałek, 6 kwietnia 2020
Za granicami tego świata leżą inne światy. 
Są miejsca, w których granice można przekraczać.
Oto jedno z nich.

Tytuł oryginału: One Upon A River
Data premiery: 11 marca 2020 r.
Wydawnictwo: Albatros

Moje pierwsze spotkanie z Diane Setterfield było jakieś pięć lat temu, przy okazji lektury Trzynastej Opowieści - jeśli nie czytaliście, to polecam przeczytać. Ta niepozornie wyglądająca powieść oczarowała mnie do tego stopnia, że gdy tylko usłyszałam o nowej powieści autorki, koniecznie musiałam ją przeczytać. To, co rzuca się najbardziej w oczy w przypadku Była sobie rzeka, a na co raczej uczą nas nie zwracać uwagi to przepiękna oprawa. Moim zachwytom nie było końca gdy otworzyłam paczkę i wzięłam do rąk to cudo, a później... było już tylko lepiej.

Historia, o której mowa w niniejszej powieści zaczyna swój bieg w miejscowości Radcot, gdy do gospody Pod Łabędziem jednego wieczoru wpada nieznany nikomu jegomość z martwą dziewczynką na rękach i traci przytomność. Po jakimś czasie wezwana przez społeczność Rita idzie pomodlić się nad duszą nieznajomej dziewczynki i odkrywa, że dziewczynka żyje, a zapytany o nią mężczyzna wyznaje, że nie jest ona jego córką. Od tego momentu wszyscy zarówno w Radcot jak i okolicznych miejscowościach nie mogą ustać w spekulacjach, każdy zadaje sobie pytanie "kim jest ta dziewczynka?". 
Są historie, które można opowiadać na głos, i takie, o których się mówi szeptem, lecz są i takie, które pomija się milczeniem.
Dwa lata wcześniej zamożne małżeństwo Vaughanów z Buscot padło ofiarą okrutnego przestępstwa. W nocy z ich domu została porwana ich dwuletnia córeczka Amelia i mimo zapłacenia okupu, nigdy nie wróciła do domu. Jednocześnie na farmie w okolicznej miejscowości Kelmscott małżeństwo Armstrongów odnajduje strzępki listu należącego do ich najstarszego syna Robina, z którego dowiadują się o wnuczce imieniem Alice. Robert Armstrong wyrusza do Oksfordu by dowiedzieć się czegoś na ten temat, lecz na miejscu okazuje się, że matka dziewczynki nie żyje, a ona sama zniknęła. Zatem już dwie rodziny mają przypuszczenia, że dziewczynka z rzeki może być ich krewną, choć nie są tego pewni na sto procent, w końcu Vaughanowie nie widzieli córki od dwóch lat, a w przypadku tak małego dziecka jest to bardzo duży okres czasu, natomiast Armstrongowie wnuczki nie widzieli nigdy. Po cichu w zaciszu Chaty Wikliniarza pewna czterdziestoparoletnia gospodyni Lily White jest przekonana, że odnaleziona dziewczynka jest jej młodszą siostrą Ann. Czy jest to możliwe? Wydawać by się mogło, że przebudzenie się po śmierci też nie jest możliwe, a jednak to właśnie przytrafiło się dziewczynce z rzeki. 

Społeczność szybko zaakceptowała tę wersję, że dziewczynka jest Amelią Vaughan i skupiła się na poszukiwaniach sprawcy porwania, nie było to jednak proste ponieważ dziewczynka nie odzywała się ani słowem. Mijały tygodnie i miesiące, w trakcie których syn Armstrongów - Robin zaczął rościć sobie prawa do dziewczynki twierdząc, że jest ona jego córeczką Alice, Lily popadała w co raz większą obsesję, a Helena Vaughan spodziewała się drugiego dziecka. I pewnego dnia dziewczynka z rzeki zniknęła równie nagle i niespodziewanie jak się pojawiła, a wtedy na jaw zaczęły wychodzić rodzinne tajemnice, niekiedy bardzo bardzo mroczne. Jedno pytanie jednak wciąż pozostawało bez odpowiedzi: kim jest dziewczynka z rzeki?
To, że coś jest niemożliwe, nie znaczy, że się nie zdarzy.
Warsztat Diane Setterfield jest nieoceniony. Nie ma drugiej takiej autorki, której słowa pisane doprowadzałyby mnie do łez, a czytając przenosiłabym się do opisywanej krainy. Choć leżałam z tą książką w łóżku to dzięki talentowi autorki momentami czułam kojący szum Tamizy i orzeźwiającą bryzę, a oczami wyobraźni wręcz widziałam ten idylliczny krajobraz. Była sobie rzeka to wspaniale opowiedziana historia nadrzecznej społeczności XIX wieku, a także znakomity portret osobowościowy. Postacie tak barwne - Henry, Rita, Margot, Bessie, mądre - Robert Armstrong, pani Constatine i tajemnicze - Cichy i dziewczynka, jak w najlepszej baśni świata. I myślę, że tak należy traktować tę historię - jak baśń. Baśń, która ma w sobie bardzo duży ładunek emocjonalny, jest opisana wspaniałym językiem i zatacza kręgi po wielu gatunkach literackich, co czyni ją niezwykle wyjątkową lekturą. Była sobie rzeka to również potwierdzenie, że nie czyni wielkim autorem ilość, lecz jakość napisanych powieści.

Dziękuję za egzemplarz wydawnictwu Albatros.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz