Tess Gerritsen, "Sobowtór" / Rec.

piątek, 17 lutego 2017

Dziś rano skończyłam czytać tą powieść.
Sobowtór to czwarty tom cyklu o Jane Rizzoli i Maurze Isles z serii Anatomia Zbrodni. (Wypożyczając nie miałam o tym pojęcia..)
Tess Gerritsen jest uważana za mistrzynię thrillerów medycznych i, jak się okazuje, całkiem słusznie. Po lekturze Ogrodu Kości z niemałym zapałem zabrałam się za czytanie kolejnego dzieła tej autorki. Mimo wszystko nie byłabym sobą, gdybym nie znalazła poważnych niedociągnięć. Tym razem jednak nie jest to absolutnie wina pisarki, a wydawnictwa, które bezlitośnie odebrało mi przyjemność rozwiązywania kolejnych zagadek wraz z bohaterami. Szczegółowy opis z tyłu okładki zdradza trzy czwarte akcji powieści, odkrywając przed czytelnikiem większość tajemnic, które Gerritsen przygotowała... Wartka akcja, w miarę naturalne dialogi, przystępne opisy; szczególnie przypadły mi do gustu te ilustrujące sekcję zwłok (Były naprawdę bardzo obrazowe). Rozwiązań kilku zagadek można się szybko domyślić, mimo to czytanie Sobowtóra przyniosło mi dużo przyjemności i uważam, że warto było poświęcić tej pozycji trochę czasu. Lubię też bohaterów kreowanych przez Tess Gerritsen. Są "jacyś". Każdy z nich ma określoną osobowość. Szczególnie rezolutna jest Jane Rizzoli, która, mimo zaawansowanej ciąży, twardo stawia na swoim i bez zastanowienia ryzykuje życie, podejmując się ścigania zabójcy.
Mam jednak też pewne uwagi. Gdy przeczytałam wstęp, byłam strasznie ciekawa rozwoju wydarzeń z Alice Rose i jej oprawcą Elijahem, właściwie mogę z ręką na sercu stwierdzić, że to ten fragment sprawił, że tak szybko przeczytałam całą książkę bo ciągle nie mogłam się doczekać "No kiedy w końcu coś będzie?" Dopóki rzecz jasna - nie było. Sprawa bliźniaczki doktor Maury Isles była przewidywalna, tak samo jak przewidywalna była sprawa porwania Matti. No, może nie całkiem bo nie zgadłabym konkretnie kto za nimi stoi jednak od początku w przypadku tej pierwszej stawiałam na kobietę, a tej drugiej na seryjnego mordercę. Uważam, że ten prolog jest kompletnie bez sensu, biorąc pod uwagę jeszcze fakt iż - jak się okazało prawie pod koniec książki, Alice Rose została uwolniona z dołu po kilku godzinach. Nie zauważyłam związku między tym co spotkało Alice, a innymi ofiarami - poza sprawcami oczywiście. Chyba muszę od Gerritsen na jakiś czas odpocząć, nie mogę się przyzwyczaić do jej otwierania i w niektórych przypadkach zamykania wątków na szybko, jakby z zapomnienia - tak mam wrażenie było w przypadku Alice Rose, o której dalszych losach po tak obiecującym prologu dowiadujemy się w zaledwie jednym zdaniu.
Jak łatwo jest człowieka śledzić, pomyślała Rizzoli. Nie mamy szóstego zmysłu, który by nas ostrzegał, że ktoś się nam przygląda. Nie czujemy na plecach wzroku prześladowcy. Dopiero gdy atakuje, zdajemy sobie sprawę z jego obecności..
Tess Gerritsen, Sobowtór

Panna Jagiellonka 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz