Marian Keyes, Przerwa

poniedziałek, 26 listopada 2018
Gdyby Przerwa była filmem to zapewne z gatunku komedia romantyczna. I już po tym mogłabym stwierdzić, że na pewno nie chcę tego filmu oglądać, bo komedie romantyczne to ostatni gatunek jaki bym obejrzała. Przerwa jednak jest książką, a do tych jestem troszkę bardziej przychylna, zwłaszcza, że czytając opis, miałam wrażenie, że dostanę coś na poziomie Dziennika Bridget Jones. 
Ale o ile Bridget była niesamowicie urocza w tej swojej niezdarności, o tyle Amy była momentami naprawdę nie do zniesienia.

Akcja tej powieści rozgrywa się wokół kryzysu małżeńskiego Amy i Hugh, a właściwie wokół decyzji Hugh o wyjeździe do Azji Południowo-Wschodniej na pół roku. W czasie tego wyjazdu mężczyzna zastrzegł sobie prawo do zdrad, bo - jak to ujął - robi sobie "przerwę" od małżeństwa, nie zamierza kontaktować się z żoną, ale obiecuje, że za pół roku na pewno wróci. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji w moim związku, prawdopodobnie nie mogłabym przyjąć tego w taki sposób jak Amy, dlatego też na każdym kroku dobijała mnie jej naiwność. Nie mogłam pojąć dlaczego zamiast płakać i błagać go by został, nie była bardziej stanowcza i nie powiedziała czegoś w stylu: "jak wyjedziesz to się z tobą rozwiodę". 
Taka po prostu jest ludzka natura - wychodzimy z błędnego założenia, że istnieje ograniczona liczba katastrof, którymi można obdzielić ludzi, i sądzimy, że jeśli coś dzieje się komuś innemu, my zostaniemy oszczędzeni.
Muszę przyznać, że momentami z prawdziwą ciekawością przewracałam strony i kibicowałam Amy w jej decyzjach związanych z "przerwą" od małżeństwa. Niestety większą część tej książki praktycznie przespałam przez dość nużący styl autorki, więc raczej nie sięgnę po inne pozycje Marian Keyes.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz