Remigiusz Mróz - Testament

wtorek, 24 kwietnia 2018

- Ty mi powiedz Zordon, chyba cierpisz na deficyt zbrojnych myśli.
- Cierpię na deficyt ciebie.

Po tym jak Oryński trafił do więzienia, nie spodziewałam się niczego dobrego. Autor już wielokrotnie udowodnił, że posunie się do wszystkiego. Upadek Chyłki, atak Chyłki i strata dziecka... Czytając tę serię od samego początku jestem w stanie zauważyć przemianę jaka zachodzi w tej kobiecie. Początkowo taka silna i bezwzględna Joanna z czasem, po wielu przeżyciach zaczyna mięknąć i nie stawia już oporu przed miłością. I absolutnie nie ujmuje to jej postaci - przeciwnie, czyni ją bardziej rzeczywistą, ludzką.

Lepiej ich nie mieć [przyjaciół] - przerwała mu. - Są jak cienie. Łatwo dostrzegalni i tuż przy tobie, kiedy świeci słońce, ale znikają, jak tylko na horyzoncie pojawiają się chmury.
W tej części - jak w każdej poprzedniej - Joanna ma za zadanie bronić klienta, który zdecydowanie należy do jednych z największych szumowin w lekarskim świecie. Doktor Rafał Kranz zgłasza się do niej po tym jak odnalazł zwłoki swojej pacjentki na terenie działki, którą jemu przepisała w testamencie. Lekarz utrzymuje, że nie ma pojęcia dlaczego kobieta przepisała mu cokolwiek ani dlaczego popełniła samobójstwo, jednak pomimo wielu wydarzeń z poprzednich części Chyłka nie straciła swojego nosa i nie wierzy swojemu klientowi. Na własną rękę zaczyna grzebać w temacie Kranza, co sprowadza ją na grząski trop reprywatyzacji, który urywa się w Wielkiej Brytanii. Pomaga jej w tym Kordian Oryński, który w więzieniu stracił swoją dawną energię, jest cichy i bardziej wycofany w ich relacjach, ale za to w pracy jest skuteczniejszy i silniejszy, a tymczasem na tapecie znów pojawia się Salus i znów bohaterowie obawiają się o swoje życie, nad którym wisi pięść Gorzyma. W tej części nic nie jest takie, jakie się wydaje. Źli bohaterowie okazują się dobrymi i odwrotnie, a dodatkowej grozy dodaje fakt, że ginie każda osoba która mogła coś wiedzieć na temat doktora Kranza - nawet jeden z imiennych partnerów kancelarii Żelazny & McVay. 

Możliwości każdego z nas są nieograniczone, dopóki jesteśmy w stanie zaakceptować konsekwencje swoich działań.

Nasz duet pomimo wielu przeszkód wykonał swoją robotę zgodnie z etyką zawodową ale na pewno nie zgodnie z zasadami moralnymi. Do tego jednak można się już u autora przyzwyczaić, że prawda wychodzi na jaw dopiero po ogłoszeniu wyroku.
Mogłoby się wydawać, że Testament to zwieńczenie marzeń wielu czytelników - Chyłka i Zordon bowiem w końcu zamierzają coś zrobić ze swoim życiem uczuciowym,  jednak...
No właśnie. I tu pojawia się ten moment, w którym nie wiem jak zakończyć żeby nie zdradzić Wam treści.

(...)James Bond ma licencję na zabijanie, a my na kłamanie. Tylko dla niepoznaki nazywamy ją dyplomem ukończenia studiów prawniczych.

Odnoszę wrażenie, że seria z Chyłką dobiega końca, co oczywiście jest przykre, ale myślę, że lepiej mieć niedosyt niż przesyt ;) Mam tylko nadzieję, że autor nie zrobi tego w ten sposób, naprawdę.
Litości!




Polecam,
Panna Jagiellonka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz